Długo dojrzewałam do tej decyzji, aż wreszcie dziś podjęłam ją… jednym kliknięciem (o, przepraszam! Dwoma czy nawet trzema, bo wpierw zaznaczyłam opcję „przestań obserwować grupę”, dopiero potem zmieniłam na „opuść grupę”, po czym musiałam jeszcze poświęcić jedno kliknięcie na potwierdzenie decyzji…). Ale od początku…
Od dłuższego czasu przeglądając dyskusje członków wspomnianej grupy, na przemian wzbierały we mnie irytacja i żal… Wpierw irytacja, ilekroć widziałam wpisy z prośbami w stylu „jak trzeba przygotować się do egzaminu na nauczyciela mianowanego?” lub „czy macie IPET dla aspergerowca…?”. Jakże uniknąć irytacji, skoro w pierwszym wypadku sprawa jest nie tylko uregulowana odpowiednimi przepisami, które wypadałoby znać, ale także szeroko potraktowana przez różnych specjalistów w publikacjach. W drugim wypadku – jak można być tak nieodpowiedzialnym, by programy dla dzieci o szczególnych potrzebach ściągać z Internetu? Rozumiem – szukać pewnych wzorów, wskazań… jeszcze do przyjęcia byłoby posiłkowanie się IPETem innego dziecka z tej szkoły, które się zna i dostrzega się pewne cechy wspólne z tym, dla którego IPET ma być stworzony… ale tak po prostu, od zupełnie obcych ludzi??!! Koniec świata!
Zaraz po irytacji przyszedł jednak żal… Żal, że te osoby sugerujące brak należytych kompetencji lub pracowitości, pracują z dziećmi bądź młodzieżą! Przykre, bardzo przykre… Nie od dziś jednak śmiem twierdzić, że w wielu wypadkach nauczyciel przestał być powołaniem, a stał się zawodem.
Inną kwestią znamienną dla internetowych dyskusji (m.in. na wspomnianej grupie, której członkinią nie jestem od blisko kwadransa) jest słowo-klucz, odmieniane przez wszystkie przypadki (warto przy tym zauważyć, że słówko na dobrą sprawę nie powinno zagościć w słowniku języka polskiego, a gości – sic!). To słowo to… hejt! Niechże tylko ktoś uświadomi publicznie innej osobie, że pewne rzeczy trzeba umieć, a nie tylko potrafić wyszukać w Internecie, od razu zostanie okrzyczany hejterem! Nie od dziś wiadomo, że prawda w oczy kole, zatem ci, których oczy wyjątkowo cierpią wobec prawdy, atakują udając, że to oni są atakowani.
Właściwie może rzeczywiście wystarczyło wyłączyć powiadomienia od owej grupy… Ale nie, to by było za mało… Poza zalewającą grupę falą niedouczenia przeradzającą się w falę rzekomego hejtu, jeszcze jedna sprawa kazała mi uciekać stamtąd… Mianowicie – wzajemny stosunek nauczycieli do siebie. Przerażające jak ci, którzy mają uczyć i wychowywać, sami okazują się nie dość, że niedouczeni, to jeszcze niewychowani czy wręcz źle wychowani. Totalny brak szacunku, zajadłość, agresja, z jaką komentują inaczej myślących… nie, nie, nie… to nie dla mnie!
Odeszłam i.. nie żal mi ani trochę. Oczywiście wiem, że to, iż nie będę czytać wpisów i komentarzy nie oznacza, że ich tam nie będzie. Nie widzę jednak powodu, dla którego miałabym tkwić w grupie, która zupełnie kłóci się z moim postrzeganiem rzeczywistości pedagogicznej. Mam nadzieję, że poprzez moją działalność udaje mi się przekazywać co nieco z tejże może nieco idealistycznej wizji. W czasie wyznaczonych godzin wykładów czy ćwiczeń na pewno nie uda mi się przekazać wszystkiego. Przez bloga czy inne środki przekazu – również nie. Jednak jeśli nauczyciel -a zwłaszcza nauczyciel religii, bo tacy są szczególnie bliscy memu sercu – będzie uformowany w trzech obszarach wskazanych przez Dyrektorum ogólne o katechizacji – „być, wiedzieć, umieć działać”, to nie będzie radził się na forum czy w internetowej grupie w sprawach, które winien sam rozstrzygać. Nie będzie zabiegał o kolejne stopnie awansu zawodowego, jeśli uczciwie na nie nie zapracuje. Nie będzie atakował ze wściekłością przedmówcy czy komentującego, bo inne ma wzorce traktowania bliźnich.
Tyle na dziś 🙂