W ostatnim czasie sporo słyszy się, mówi, czyta i pisze na temat pierwszej Komunii świętej. Taki czas… Katecheci załamują ręce, szefowie marketów – zacierają, a rodzice – jedni odliczają dni, kiedy się zacznie (pełne uczestnictwo ich pociech w Eucharystii), inni zaś – czekają jak wybawienia tego, aż się skończy (całe to bieganie co niedzielę do kościoła, zaliczanie modlitw, chodzenie na nabożeństwa i próby).
Być może przywykliśmy już do tego, że zaraz po „majówce” i sklepowych gazetkach zachęcających do wielkiego grillowania, wpadają nam w ręce gazetki przepełnione bombonierkami w białych pudełeczkach, Bibliami – czasem nawet zatwierdzonymi przez władzę kościelną, a także wystrojonymi dziećmi dzierżącymi w dłoniach nowiutkie smartfony czy inne cuda techniki. Czasem trafią się i rowery, ale coraz częściej w takim przedziale cenowym, by chrzestni udali się wpierw po „chwilówkę” lub kupili na raty. W końcu ranga uroczystości zobowiązuje, a Komunia ma być… świetna!
Tak właśnie głosi reklama pewnego marketu elektronicznego (swego czasu śpiewnie reklamowanego przez braci Golców). Doszliśmy do czasów, kiedy Komunia dla wielu osób ma być świetna! Oczywiście nie ma niczego złego w tym, gdy ktoś dokłada wszelkich starań, by I Komunię świętą charakteryzowała świetność pod wieloma względami. Jakże często jednak uroczystość jest redukowana do świetnej… Sale rezerwowane są na prawie rok przed wydarzeniem (kto tego nie zna -jakie jest pierwsze pytanie rodziców rozpoczynających przygotowania we wrześniu? A jakże! „Kiedy Komunia? Trzeba zarezerwować salę…). Rozumiem rezerwowanie sali, jeśli rozsądek czy warunki mieszkaniowe doradzają taką opcję, ale kiedyś przeczytałam w tej kwestii mądrą wskazówkę. Jeśli wyprawiamy przyjęcie poza domem, zadbajmy o to, by nasz bohater, czyli dziecko (co warto niektórym przypomnieć 😉 w jakiś sposób czuł się gospodarzem, a nie – „tylko” gościem, jednym z wielu. Wracając do rezerwacji – sale, zaproszenia, fryzjerów i inne usługi czy produkty mniej lub bardziej związane z I Komunią świętą załatwiane są całkiem sprawnie, z dużym wyprzedzeniem. Tylko czasem nie ma takiego pośpiechu z przyniesieniem metryki chrztu dziecka czy troski o spowiedź najbliższych przed uroczystością…
Komunia świetna… to świetne wejście do kościoła (czasem poprzedzone niecodziennym podjazdem pod świątynię wynajętym autem). Szkoda tylko, że jakże często „pierwsi katecheci”, czyli rodzice, zamiast jak Boże owieczki, zachowują się w tym kościele jak słonie w składzie porcelany. Patrząc na nich człowiek zaczyna lepiej rozumieć dzieci, a nawet współczuć… W końcu jak ci biedni, uciskani miesiącami rodzice mieli nauczyć syna czy córkę „Modlitwy Pańskiej”, skoro sami stali w czasie jej odmawiania z zaciśniętymi zębami…? (nawet, jeśli chwilę wcześniej buzia nie zamykała się z powodu nieustannej pogaduszki z sąsiedztwem w ławce). Jak mieli nauczyć dziecko gestów i postaw, skoro sami chodzą przed tabernakulum jak stado… (można w tym miejscu dodać ulubiony gatunek zwierząt hodowlanych) lub przykucają nieporadnie machając dłonią przed nosem? Jeszcze inną kwestią, którą warto poruszyć, jest strój szanownych rodziców… Nie jest rzadkością, iż sukienka mamusi bywa w tym dniu odwrotnie proporcjonalna do długości sukni córki, co bywa tragikomiczne, gdy rodzicielka przyjmuje najdziwniejsze pozy próbując pstryknąć swej pociesze jak najpiękniejsze zdjęcie. To nic, że w momencie, gdy nie powinna tego robić, a ksiądz apelował, by w czasie uroczystości działał tylko fotograf z licencją… Mamusia zapłaciła składkę, więc – jak to bywa w branży handlowo-usługowej – klient nasz pan…
Komunia świetna… świetne jedzenie, świetna impreza, goście bawili się świetnie… No i ten świetny humor, że nareszcie koniec!! Czyż może być lepszy powód do radości? Cały rok męczyli się i teraz wreszcie mogą odpocząć…
A może by tak wprowadzić jeszcze inną, drobną modyfikację…? Części osób proponuję, by na swoje potrzeby (bliższe sercu, niż sakrament Eucharystii), organizowali sobie spotkania we własnym zakresie, totalnie nie związane z I Komunią świętą. Spotkania wspólnoty (komunii) osób, które nawet jeśli kiedyś były ochrzczone, to dawno już tę wiarę porzuciły… Albo tych, którzy jeżeli nawet dla pięknych zdjęć lub świętego spokoju przyjęli sakrament małżeństwa i ochrzcili dzieci, to tak na serio nie zamierzają tychże dzieci po katolicku wychować (wszak z pustego i Salomon nie naleje…). Niechże rezerwują sale w dowolnym momencie nie obawiając się, że ktoś im zajmie… niechże rezerwują nawet w piątki – wszak wtedy są zniżki, stąd ostatnio moda na piątkowe śluby i wesela… Jakiż komfort psychiczny i oszczędność czasu! Żadnego przepytywania z modlitw, żadnego biegania po „Ziarenka” czy podpisy do indeksu, strój dla dziecka jaki kto tylko sobie wymarzy… Czyż dla wielu osób nie byłoby to dobre rozwiązanie? Pomyślmy też jak my – katecheci i/lub wierzący rodzice – mielibyśmy komfortowo… Żadnego tłumaczenia, dlaczego Jaś – skoro mówi, że nie chodzi do kościoła – i tak przyjmie pierwszą Komunię, a Małgosia deklaruje, że mama obiecała wypisać ją z religii w czwartej klasie?
Ludzie, nie męczcie siebie i nas! Róbcie sobie swoje… komunie świeckie!