O pewnej pogłosce, która trwa nie od dziś…

Nie od dziś wiadomo, że nauczanie religii w szkole ma swoich zwolenników i przeciwników. Rozumiem to doskonale i nie odbieram nikomu prawa do posiadania swojego zdania w tej kwestii. Kiedy jednak przeciwnicy uciekają się do kłamstwa, by uzasadnić swoje racje, czuję się w obowiązku rozprawić się z tymi kłamstwami. Tym razem autorem pogłoski, która roznosi się wśród osób wrogich nauczaniu religii (czy też szerzej – Kościołowi) jest człowiek – wydawałoby się – wykształcony, na jakimś poziomie, o na swój sposób bogatym dorobku. Jak czytamy pod jego tekstem: m.in. „Współtworzył akcje: „Rodzić po ludzku”, „Szkoła z klasą”, „Polska biega”… Jednak w tekście, do którego zamierzam odnieść się, autor zrodził nieludzko fałszywe wizje nauczania religii (i samych nauczycieli tegoż przedmiotu), wykazał totalny brak klasy i wybiegł daleko poza granice prawdy… Ale do rzeczy…

https://oko.press/men-nauczanie-religii-kosztowalo-w-2018-r-148-mld-oko-press-katecheta-zarabia-srednio-4960-zl/?fbclid=IwAR1lUL80tKosJNgkf4RviKVksMpt0-fRYuk3O470GwI5XKhqguBxFCSLADk

1. Autor posługuje się danymi z MEN i przelicza podane kwoty na katechetów – czy wziął pod uwagę, że w szkołach prowadzone jest nauczanie religii nie tylko katolickiej? Z punktu widzenia MEN nauczyciel religii to nauczyciel każdej religii, która jest organizowana w szkole. Co więcej, jeśli w szkole są nauczyciele więcej niż innej religii (a także więcej niż jeden nauczyciel), to jasne jest, że do wynagrodzenia dochodzą składki itp. Poza tym obecna sytuacja wymusza czasem pracę jednego nauczyciela w kilku placówkach, a co za tym idzie – składki też odprowadzają wszyscy pracodawcy. Bez sensu zatem jest przeliczanie tych kwot na wynagrodzenie średnie katechety.

2. Wbrew zapewnieniom Ministra Kopcia, iż katecheci są wynagradzani na tych samych zasadach, co inni nauczyciele, autor pisząc o katechetach twierdzi, iż „o ich awansie decyduje kuria, są w systemie szkolnym ciałem obcym” – to kolejne kłamstwo, rozszerzone zresztą w dalszej części przez stwierdzenie „Dyrektor na prośbę katechety informuje Wydział Katechetyczny właściwej Kurii Metropolitalnej o rozpoczęciu przez katechetę stażu i zwraca się z prośbą o nadzór merytoryczny nad tym stażem” – ręka do góry, kto z państwa katechetów prosił o przekazywanie takiej informacji do kurii i otrzymał dodatkowy nadzór merytoryczny? Procedury dotyczące awansu zawodowego są określone w stosownym Rozporządzeniu MEN i nie ma tam żadnego punktu o takich prośbach. Mamy opiekuna stażu, mamy sprawozdania z realizacji planu rozwoju zawodowego, opinie dyrekcji, rady rodziców… i wszystko, czego potrzeba na konkretny stopień awansu. Fakt awansu nauczyciela religii nijak nie wiąże się z kurią poza tym, że informujemy o posiadanym stopniu awansu. Zupełnie niejasne jest przy tym stwierdzenie autora, iż świecka placówka (która zresztą świecką nie jest, tylko publiczną) pełni rolę „listonosza”… . Hmm… szkoda, że tak późno dowiedziałam się tego… znacznie mniej stresowałabym się odbywając egzamin na mianowanie przed przedstawicielem Kurii niż przed przedstawicielami szkoły i organu prowadzącego szkołę… Do tego jeszcze pytali mnie o prawo oświatowe, ewaluację… Brrr!
3. Jest i teoria spiskowa – „Teoretycznie dyrektor może zwolnić nauczyciela, nawet jeżeli jego misja kanoniczna nie wygasła. Nie są jednak znane takie przypadki. Gdyby dyrektor poszedł na wojnę z biskupem, hierarcha mógłby nie przyznać misji kanonicznej innemu kandydatowi i dyrektor nie miałby nowego nauczyciela”. Oczywiste jest, że skoro lekcje religii są konfesyjne, to nauczyciel tego przedmiotu musi być specjalistą w konkretnej dziedzinie – nie rozumiem więc utyskiwań. Poza tym w sytuacji, gdy w większości diecezji brakuje katechetów, nie wyobrażam sobie beztroskiego odbierania misji kanonicznej z powodu widzimisię proboszcza czy biskupa… Zresztą ów odbiór misji jest możliwy na określonych zasadach, musi być więc uzasadniony, nie ma nic wspólnego ze swoistym szantażem. Jednocześnie osoba przygotowująca się do pracy na stanowisku nauczyciela religii poznaje swoje prawa i obowiązki, zakładam też, że robi to świadomie, dobrowolnie i jest osobą dojrzałą.
4. „Minister Zalewska w lutym 2018 przygotowała rozporządzenie, dające nauczycielom/kom religii prawo obejmowania wychowawstwa klasy, ale po protestach wycofała się z niego” – nie były to żadne protesty, tylko konsultacje społeczne (na marginesie… ZNP zawdzięczamy negatywne zaopiniowanie projektu), w wyniku których zaprzestano dalszych prac nad projektem. Warto przy tej okazji przypomnieć, iż nauczyciel religii, który ma kwalifikacje do nauczania innego przedmiotu i uczy go w tej samej szkole, może być wychowawca, ponieważ ewentualne odebranie mu misji kanonicznej nie skutkuje pozostawieniem klasy bez wychowawcy.
5. „Dyrektor nie może w żaden sposób wpłynąć na treści przekazywane podczas lekcji religii. Prowadzi jedynie nadzór pedagogiczny nad nauczaniem religii, czyli kontroluje metody prowadzenia zajęć oraz zgodność z programem nauczania. O wynikach nadzoru dyrektor może poinformować władze kościelne. Ale jak mówią OKO.press nauczyciele, w praktyce nikt świecki nie ingeruje w nauczanie religii” – rozumiem, że OKO.press zapytało zaprzyjaźnionych nauczycieli, ponieważ sama w trakcie mojej pracy w szkole w każdym roku miałam hospitacje dyrekcji na moich lekcjach oraz zajęciach dodatkowych. Poza tym jeśli ktoś uważa, że dyrekcja kontroluje „tylko” metody i zgodność z programem, to tym samym zdradza, że nie ma pojęcia o realiach szkolnych. Gdyby moje nauczanie miało być tak bardzo niezależne od dyrekcji, to po co na początku roku składałabym te stosy rozkładów materiału, przedmiotowych zasad i kryteriów oceniania? Nie wspomnę już o pracy z uczniem o specjalnych potrzebach edukacyjnych…
6. „Programy i podręczniki. Zgodnie z Konkordatem z lipca 1993 roku, to władze kościelne opracowują programy nauczania i „przedstawiają je Ministrowi Edukacji Narodowej do wiadomości”. Tak samo z podręcznikami: zatwierdza je Episkopat, władze świeckie nie mają nic do gadania” – wiele osób wciąż ubolewa nad tym, że dokumenty programowe nauczania religii pisane są przez stronę Kościelną… Cóż… podobnie jak podstawa programowa języka polskiego powinna być pisana przez polonistów, nie – biologów czy matematyków, tak i z religii zajmują się tym osoby najbardziej kompetentne. Cóż w tym dziwnego? A z tym, że „władze świeckie nie mają nic do gadania” to też przesada, bo jako współautorka podstawy programowej i programu mogę poświadczyć, że czekaliśmy wpierw z zespołem autorów, aż gotowe będą podstawy programowe kształcenia ogólnego, by móc skorelować z nimi nauczania religii.

7. Autor stwierdza, iż „Jak pokazała nasza analiza „Podstawy programowej katechezy Kościoła katolickiego w Polsce”, która będzie obowiązywać od września 2019…” – i nawet w tym stwierdzeniu nie potrafi obejść się bez kłamstwa, bo nowa podstawa katechezy wcale nie będzie obowiązywała od września 2019 roku.
(i nie jest to wiedza tajemna…
https://opoka.org.pl/biblioteka/W/WE/komisje/kwk/uchwala20180918.html )

Swego czasu ten sam autor próbował prześmiewczo analizować treść nowej podstawy programowej katechezy. Nawet nie zauważył, jak ośmieszył samego siebie twierdząc, że zapisy z podstawy są pytaniami, które w takiej formie należy zadać uczniowi… Ale przecież on (w swoim mniemaniu) nie musi wiedzieć, żeby pisać… Ma też poważne trudności z rozumieniem tego, co czyta, skoro zarzuca autorom wymuszanie na uczniu osiąganie postaw, które – jak podkreślają autorzy w podstawie – nie podlegają ocenie. Już nie wspomnę o jego braku jakiejkolwiek wiedzy w zakresie rozróżniania celów – wymagań ogólnych i treści – wymagań szczegółowych. Być może sam sobie nie stawiał zbyt wysokich celów, to i nie miał do czego dążyć…

Czego zresztą można spodziewać się po autorze, dla którego punktem odniesienia jest… on sam? A owszem, ponieważ zamieszczony przezeń cytat „celem 15 letniego nauczania jest „kształtowanie człowieka o religijności żarliwej, pozbawionego wątpliwości, odpornego na prądy laickie »apostoła« gotowego do wychwalania i obrony Kościoła. To także daleko idąca ingerencja w osobowość, oparta na nauce o grzechu, seksualności i tzw. formacji sumienia” – pochodzi z jego wcześniejszego tekstu – bynajmniej nie jest stwierdzeniem zawartym w którymkolwiek punkcie samego dokumentu.

8. „Kościół może – całkiem konkretnie – wpływać na postawę nauczycieli i całych społeczności szkolnych. Nie przypadkiem katecheci nie brali udziału w strajku. Niektóre kurie zajęły w tej sprawie oficjalne stanowisko: kierując do nauczycieli religii apele” – można było spodziewać się, że autor odwoła się tu do wypowiedzi z trzech diecezji, ponieważ wypowiedzi te były najbardziej wyraziste i nie po jego myśli. Zupełnie zignorował pozostałych 38 diecezji, w których zwykle decyzję pozostawiano samym katechetom.

9. „O niechętnym wobec strajków stosunku abp. Kazimierza Nycza opowiadał OKO.press anonimowo katecheta z warszawskiego liceum im. Żmichowskiej: „No to ja czuję się zniechęcony” – wyjaśnił, dlaczego nie strajkuje” – oczywiście powoływanie się na anonimowych katechetów w miejsce podawania informacji zdobytych u źródła, czyli w kurii, wg autora nie jest manipulacją…

10. „Kwietniowe strajki (2019) pokazały ponadto, że korzystając z religii w szkole Kościół może – całkiem konkretnie – wpływać na postawę nauczycieli i całych społeczności szkolnych” – a to ciekawe… ja raczej zauważyłam, że to inni chętnie sięgają po katechetów i deklarują traktowanie ich na równi z innymi, gdy owi katecheci są potrzebni dla podwyższenia wyników referendum, po czym kpią z tej samej grupy nauczycieli, gdy pojawia się na egzaminach…

11. Autor dość zachowawczo „tylko”przytoczył inne wypowiedzi, zastrzegając, że są prawdopodobnie (!) nieprawdziwe:
„Pojawiają się pogłoski, że katecheci dostali jakieś tajemnicze podwyżki i dlatego nie będą strajkować, a także powtarzana jest opinia, że nauczyciele religii zarabiają wyjątkowo dużo. Obie te informacje najprawdopodobniej są nieprawdziwe” – cóż… o pogłoskach słyszeliśmy we wczorajszej Ewangelii (Poniedziałek Wielkanocny), więc wiemy, do czego mogą one prowadzić…

Ponadto w tekście jest też informacja o dodatku za wychowawstwo – akurat w przypadku nauczycieli religii trudno mówić o nim, skoro zasadniczo osoba ucząca w danej szkole jedynie religii nie może pełnić funkcji wychowawcy.

Po lekturze tekstu pomyślałam, że warto by było zrobić jeszcze inne wyliczenie… mianowicie zobaczyć, jaka część budżetu przeznaczonego na wynagrodzenie nauczycieli pochodzi z podatków rodziców, którzy posyłają dzieci na lekcje religii… Czyż nie mają oni prawa przeznaczać tych kwot na takie kształcenie, które jest zgodne z ich przekonaniami?

We wstępie autor zastrzegł, iż „Ten tekst jest wolny od reklam, manipulacji i propagandy”. Może nawet w ten sposób zaczyna każdy swój artykuł. Zapomniał chyba, że kłamstwo powtarzane sto razy pozostaje kłamstwem… Tak jak i ta pogłoska, co to rozniosła się prawie 2000 lat temu i trwa do dziś 😉