Miś Jonasz (1)

Ojciec Gabriel był już spakowany. Wieczorny samolot miał pomóc mu dotrzeć do kraju, o którym w ostatnim czasie dowiedział się tak wiele. Przypomniał sobie, jak zaczynał przygotowania do wyjazdu na misje – dziewięć miesięcy minęło tak szybko! Z jednej strony chciał już zobaczyć swoich nowych podopiecznych, a z drugiej – będzie tęsknił za Ojczyzną, bliskimi… Miał już wyjść pożegnać się ze współbraćmi, ale ostanowił ostatni raz rozejrzeć się po pokoju. Ledwie rzucił okiem do szafy i jego wzrok padł na coś beżowego, skulonego w kącie… Ach tak! To był miś! Miś przywieziony z pierwszego wyjazdu na misje. Ojciec Gabriel jeszcze przed seminarium wyjechał jako wolontariusz, czyli ochotnik. Jednak dla afrykańskich dzieci nie miało znaczenia to, że jeszcze nie skończył studiów – pełne radości biegły za nim z krzykiem, który można tłumaczyć „miśjonaś, miśjonaś”! Uśmiechnął się na to wspomnienie myśląc „Jak dumnie to brzmiało!”

Nie od razu tak było…. ale to właśnie miś pomógł pokonać nieufność małych słuchaczy i polubić białego nauczyciela. Ojciec Gabriel wziął do ręki misia i powiedział: „To teraz miśjonaś wraca, a ty razem z nim, drogi misiu. MIśjonaś i miś… Jonasz! Wreszcie mam dla ciebie imię”. Ucieszony swom pomysłem spakował maskotkę do torby. Przed wyjściem jeszcze otworzył Biblię. Jego wzrok zatrzymał się na słowach „Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu” (Mk 16,15). Już jutro miał stanąć na afrykańskiej ziemi i spełniać ten nakaz Pana Jezusa.
Cdn…